Dziś 61 lat kończy Szkot - Derek William Dick, który podbił świat muzyczny pod pseudonimem Fish (podobno zawdzięcza go umiłowaniu do długich kąpieli w wannie).
Najbardziej znany jako lider brytyjskiego, neoprogresywnego zespołu Marillion w latach 1981 - 1988. Pierwszym koncertem, na który trafił jako 17-latek był występ grupy Yes. Został jej fanem i zafascynował się rockiem progresywnym, co wyrażał w utworach Mariliion. Przez 7 lat współpracy z Fishem Marillion stał się jednym z najważniejszych zespołów na scenie rocka progresywnego
Najbardziej znaną płytą w ich dorobku został 3 studyjny album "Misplaced Childhood" z hitem "Kayleigh" (tytuł od imienia jednej z byłych dziewczyn Fisha - Kay Lee). Wszystkie płyty Mariliion nagrane wspólnie z Fishem błyskawicznie zyskiwały status złotej lub platynowej. Dzisiejszego jubilata męczyła jednak współpraca z wielkimi wytwórniami, w których upatrywał jedynie wyzyskiwaczy, którzy nie doceniają prawdziwej sztuki. W szczycie popularności odszedł więc z zespołu, aby rozpocząć karierę solową. Ukierunkował się wówczas bardziej w stronę folku i rocka klasycznego. Marillion z nowym wokalistą Steve'em Hogarthem kontynuował działalność. Dawni koledzy nie przystali na propozycję Fisha dotyczącą wspólnego koncertu w 1992 roku, na którym mieli zagrać wszyscy razem (najpierw Fish ze swoim zespołem, potem Mariliion z Hogarthem, a na końcu wspólnie).
Fish nigdy nie prowadził wystawnego życia wielkiej gwiazdy. Osiedlił się z dala od miejskiego zgiełku, gdzie urządził własne studio nagrań. Z ciężkim sercem zostawiał rodzinę i wyjeżdżał w długie trasy koncertowe. Odwiedził, m.in.: Bośnię, Brazylię, Chile, Singapur, Hongkong. Lubi przyjeżdżać również do Polski. Na jednym z koncertów w Stodole powiedział: "Nasze kraje łączą piękne kobiety, słabość do mocnych alkoholi i to, że nasze narodowe drużyny (w piłce nożnej) są kompletnie do d.....". Nie uważał się nigdy za dobrego piosenkarza: "Nie uważam siebie za piosenkarza, nie jestem utalentowanym technicznie piosenkarzem.". Przeczą temu krytycy, którzy porównują jego głos do mieszanki wokalu Petera Gabriela i Rogera Daltreya.
Parę lat temu miał podejrzenie raka krtani. Powiedział wówczas w jednym z wywiadów: "Palę, piję mam "barwne" życie, zagrałem blisko 1700 koncertów przez 27 lat kariery i dałem trzy razy tyle wywiadów. To wygląda tak, jakbym stał na środku autostrady nieustannie wierząc, że nie uderzy we mnie samochód." Jednak niedawno stwierdził, że jest już zmęczony życiem w trasie.
W tym roku we wrześniu ukaże się jego ostatnia płyta "Weltschmerz", a na 2020 rok zapowiedział ostatnią trasę koncertową, która ma zwieńczyć jego karierę muzyczną. Gramofonia życzy Fishowi wszystkiego najlepszego!