Okrągłe 100 urodziny obchodziłby dziś Nat King Cole, a właściwie Nathaniel Adams Coles.
Jazzman obdarzony niezwykle ciepłym, niskim głosem. Twierdził, że zawdzięcza go paleniu 3 paczek mentolowych papierosów marki "Kool" dziennie. Niestety ta teoria doprowadziła go do przedwczesnej śmierci w wieku 46 lat w wyniku raka płuc. Każdy z nas zna jego ponadczasowe hity: When I Fall In Love, Unforgettable, Mona Lisa, Autumn Leaves czy Sweet Lorraine. Ten ostatni podbno otworzył mu karierę piosenkarza. Wcześniej był pianistą w Trio King Cole. Kiedy wraz z Oscarem Moorem i Wesleyem Princem grał standardowy wieczorny występ, jeden z podpitych słuchaczy zażyczył sobie utwór Sweet Lorraine. Zaśpiewał go lider. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Pretendował do miana najsławniejszego wokalisty swoich czasów obok Franka Sinatry, Tonego Bennetta i Deana Martina. Pamiętajmy jednak, że Cole to równiez doskonały pianista. Grał wraz z Lionelem Hamptonem i Lesterem Youngiem. W 1956 roku jako pierwszy czarnoskóry w historii amerykańskiej telewizji, poprowadził własny program - „The Nat King Cole Show”. Jego córką była Natalie Cole. W 2000 roku został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame. Zerknijcie na płyty winylowe "Króla" w Gramofonii >> - w końcu warto mieć zawsze jakiś romantyczny album na podorędziu ;)